WSPOMNIENIE – por. rez. lek. Paweł Dariusz Sak (1972-2015)
Urodził się w Lublinie, lata szkolne spędził w Zamościu. W roku 1991 rozpoczął studia na wydziale lekarskim WAM w Łodzi, które ukończył w roku 1997 i otrzymał promocję na stopień podporucznika Wojska Polskiego. Łączył służbę wojskową z pracą lekarza w jednostce wojskowej w Orzyszu. Rozpoczął specjalizację z laryngologii. Otrzymał awans do stopnia porucznika WP. Dalszego rozwoju zawodowego nie chciał kontynuować w wojskowej służbie zdrowia. Odszedł z wojska i zamustrował jako lekarz pokładowy na statkach pływającyh na Bliskim Wschodzie. Pracował tam przez blisko 3 lata. W 2001 roku powrócił do Polski i dalsze losy zawodowe związał z SP ZOZ MSW z W-MCO w Olsztynie. Zatrudnił się w KSOR i rozpoczął specjalizację z medycyny ratunkowej. Dyplom specjalisty uzyskał w 2010 roku. Ratownictwo stało się jego zawodową pasją i stale podnosił swoje kwalifikacje uzyskując certyfikaty ITLS, ACLS. W pracy w wolnych chwilach zawsze czytał branżową literaturę słuchając przy okazji ulubionego punk rocka. W 2014 roku ukończył studia podyplomowe „Medycyna bólu” – pierwsze w Europie o takim profilu. Przez cały czas pracował w KSOR MSW i Pogotowiu Ratunkowym.
W dniu 23.11.2015. niespodziewanie odszedł od nas na zawsze. Osierocił dwóch synów – Czesława i Rafała. Jego życiorys to – wydawało by się – typowy życiorys lekarza. Codzienna ciężka, stresująca praca. Niewiele czasu dla Rodziny. W gonitwie dnia codziennego Paweł starał się realizować swoje pozazawodowe pasje. Początkowo była to hippika. Jeździł konno w trakcie służby wojskowej, zainteresowanie końmi dzielił z żoną dr Dorotą Orlińską-Sak. Mieszkał w Jonkowie, wiele czasu poświęcił na utrzymanie ogrodu. Praca w ogrodzie dawała mu przyjemność, stał się specjalistą ogrodnikiem. W wolnych chwilach zajmował się wędkarstwem słodkowodnym i morskim łowiąc wiele wspaniałych okazów. Bardzo lubił ciężkie brzmienia Ramsteinnu, System of a Down, Linkin Parku czy Nirvany. Doskonale znał język angielski, postanowił uczyć się hiszpańskiego po to, aby móc rozwijać swą nową pasję – spadochroniarstwo.
Od 2 lat skakał, przechodził wszystkie stopnie doskonalenia, uzyskując niezbędne certyfiakty i licencje. Oddał ponad 150 skoków. Największą radość sprawiały mu skoki grupowe. Ćwiczył do nich w tunelu aerodynamicznym. Marzył o wyjeździe „na strefę” do Hiszpanii aby móc skakać zimą. Nie zdążył. Zmarł w trakcie dyżuru w wieku 43 lat, w „pełnym biegu”.
Do dziś nie możemy w to uwierzyć, ani się z tego otrząsnąć. Bardzo nam Go brakuje. Pozostanie w naszych sercach i pamięci jako pogodny, uśmiechnięty, bardzo zaangażowany w to co robi, koleżeński i uczynny. Jesteśmy o Niego spokojni. On już wie, jak Tam jest – po drugiej stronie smugi cienia.