„Ruszyła maszyna po szynach, ale pełną parą, wcale nie ospale!” – parafrazą wiersza Juliana Tuwima dr hab. n. med. Dariusz Zadrożny, prof. UWM – lekarz kierujący Kliniką Chirurgii Onkologicznej w Warmińsko-Mazurskim Centrum Onkologii Szpitala MSWiA w Olsztynie oraz dr Michał Zdrojewski z tej samej jednostki opisują swoje ostatnie osiągnięcia. Mowa o operacjach trzustki i wątroby metodą laparoskopową.
Co jest innowacyjnego w tych zabiegach?
Dr hab. n. med. Dariusz Zadrożny, prof. UWM: Od niecałego roku nasz zespół wykonuje laparoskopowe resekcje wątroby, a także mało inwazyjne niszczenie nowotworów w wątrobie np. metodą termoablacji, czyli niszczenia guza przy pomocy wysokiej temperatury. Jesteśmy jednym z przodujących ośrodków w kraju, jeżeli chodzi o leczenie guzów pierwotnych i przerzutów do wątroby. Wykonujemy bardzo dużo takich zabiegów, prawdopodobnie najwięcej w kraju. W przypadku termoablacji przezskórnej, pacjent spędza z nami dwie noce. Na początek sprawdzamy, czy ten zabieg będzie dla niego bezpieczny pod względem metabolizmu, parametrów krzepnięcia itp., rano wykonujemy operację, a kolejnego dnia – po zabiegu – wypisujemy pacjenta do domu. Dolegliwości bólowe zdarzają się niezwykle rzadko. Wielu z tych chorych nie musi być nawet intubowanych – operacja może być prowadzona w znieczuleniu dożylnym. Problemem były zmiany niewidoczne w standardowym USG. Do tej pory, jeżeli nie można było zobaczyć zmian na USG, trzeba było przeprowadzać dużą, otwartą operację – to znacznie wydłużało czas hospitalizacji i rekonwalescencji pacjentów. Dzięki zastosowaniu głowicy USG dostosowanej do laparoskopii ostatnich dwóch chorych wyszło do domu dzień po operacji – oczywiście laparoskopowej.
Pod koniec lipca odbyła się pierwsza w naszym ośrodku resekcja żołądka metodą laparoskopową. Zakończyła się powodzeniem. Czy to przyszłość chirurgii onkologicznej?
Dr Michał Zdrojewski: Jeżeli chodzi o żołądek, zabieg technicznie jest trudny. Potrzeba jest wyspecjalizowanej kadry, zgrania zespołu i zaawansowanego sprzętu. My to wszystko mamy. Czasowo wygląda to na ten moment podobnie, jak w przypadku otwartej operacji. Jednak w przyszłości te zabiegi będą coraz krótsze. Co zyskujemy? Być może to powinno być najmniej istotne, natomiast to dość ważne dla pacjentów. Po laparoskopowej operacji zamiast dużego cięcia przez pół brzucha, mamy 5-6 małych, dwucentymetrowych blizn. Zmniejsza się ryzyko przepukliny pooperacyjnej i dolegliwości bólowych z tym związanych. Dzięki laparoskopii – można powiedzieć – mamy „oczy blisko narządu” Co to oznacza? Możemy w dużym powiększeniu i w dobrej rozdzielczości przyjrzeć się bardzo dokładnie patologicznym węzłom chłonnym. Jakość tych zabiegów i ich efekt onkologiczny jest nieoceniony.
Nowatorskie metody, to również najwyższej klasy zespół z dużymi umiejętnościami…
Dr hab. n. med. Dariusz Zadrożny, prof. UWM: Coraz większa część zespołu jest nastawiona na operacje laparoskopowe. „Lokomotywą” w naszym oddziale jest doktor Zdrojewski – to motor napędowy całego przedsięwzięcia. Pozostali nie są zwykłymi wagonikami, a można powiedzieć… tendrami [śmiech]. Operator bierze na siebie odpowiedzialność, ale musi mieć zgrany zespół. Jesteśmy na początku tej drogi, wszystkiego się uczymy, ale jesteśmy na dobrych torach.
… a gdzie one prowadzą?
Dr hab. n. med. Dariusz Zadrożny, prof. UWM: Plany są wielkie – jesteśmy wiodącym ośrodkiem chirurgii wątrobowo-trzustkowej uznanym w kraju. Chcemy rozwijać również laparoskopowe zabiegi nadnerczy. Marzymy, żeby szpital MSWiA w Olsztynie – największy ośrodek onkologiczny w regionie – na warsztat brał najtrudniejsze przypadki. Nie odstawimy na bocznicę żadnego chorego, a laparoskopowe resekcje trzustki to już gra w najwyższej lidze.
Dr Michał Zdrojewski: Chorzy są coraz lepiej zorientowani w rynku medycznym. Szukają ośrodków z najlepszymi możliwościami. Na forach wymieniają się doświadczeniami. Chcemy, żeby właśnie nas wybierali pacjenci z całej Polski.
Jak wygląda leczenie onkologiczne w dobie pandemii SARS-CoV-2?
Dr hab. n. med. Dariusz Zadrożny, prof. UWM: Mamy mniej pacjentów, ale to niestety odbije się za jakiś czas. Nowotwory nie rozwijają się w przeciągu dni, tylko miesięcy, a nawet lat. Jeżeli ktoś nie wykonuje badań profilaktycznych, to może przez długi czas w ogóle nie wiedzieć, że jest chory. Kiedy objawy zaczną być dokuczliwe, a nowotwór zaawansowany, może być za późno. Nie choruje mniej osób, bo te liczby do tej pory były stałe. Mniej zgłasza się jednak do lekarza.
Dr Michał Zdrojewski: Pracujemy pełną parą i czekamy na pacjentów. Nie bójmy się diagnozować i nie lekceważmy objawów. Koronawirus z nami zostanie, a nowotwory idą zwartym torem. Jesteśmy zaszczepieni, dlatego szpital jest bezpiecznym miejscem dla chorych.