Od niemal dwóch lat w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej MSWiA z Warmińsko – Mazurskim Centrum Onkologii w Olsztynie działa Klinika Urologii i Onkologii Urologicznej. Specjalizuje się przede wszystkim w leczeniu nowotworów uroonkologicznych, ale i operacjach – innowacyjnych nie tylko na skalę kraju, ale również świata. Rozmawialiśmy o tym z kierownikiem Kliniki – dr. hab. n. med. Markiem Roslanem, prof. nadzw. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Zacznijmy od początku – kiedy należy zgłosić się do urologa?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Najbardziej niepokojącym wśród objawów jest krwiomocz. W takiej sytuacji pacjent jednak najpierw powinien udać się do lekarza rodzinnego. To pierwszy krok. Tam otrzymuje wstępną diagnozę. Jeżeli jest taka potrzeba, dostaje skierowanie, a potem trafia do urologa, który stawia konkretną diagnozę i proponuje kompleksowe leczenie.
…leczenie jakich schorzeń? Czym właściwie zajmujecie się w Klinice?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Przede wszystkim leczeniem chorób układu moczowo-płciowego u kobiet i mężczyzn, czasem również u nastolatków. To najczęściej oczywiście nowotwory, ale również kamica dróg moczowych, wady rozwojowe układu moczowego, łagodny rozrost stercza i cała gama zaburzeń uroginekologicznych, takich jak nietrzymanie moczu, pęcherz nadaktywny i przetoki moczowe. Pod lupę bierzemy też zakażenia dolnych dróg moczowych u kobiet. U mężczyzn dochodzą jeszcze choroby prącia, moszny, zaburzenia wzwodu itp.
Jednak największą grupą stanowią pacjenci onkologiczni…
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Tak, na pierwszym miejscu w urologii są nowotwory układu moczowo-płciowego. Ich rodzajów być może nie ma dużo w porównaniu do innych układów w naszym organizmie, jednak do Kliniki najczęściej trafiają chorzy właśnie z nowotworem. Można śmiało powiedzieć, że stanowią 70-80 procent pacjentów. To m.in. choroby nowotworowe nerek, górnych dróg moczowych, moczowodów, pęcherza i gruczołu krokowego. Dużą grupę pacjentów Kliniki Urologii stanowią chorzy z powikłaniami po leczeniu innych nowotworów, np. jelita grubego lub macicy, albo jajnika.
Czy nowotwór urologiczny to wyrok?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: W urologii nowotwory rzadko rozwijają się, nie dając objawów. Na ogół chorzy mają szansę na czas trafić do lekarza. I tu pojawia się pierwsze „ale”. Pacjent musi chcieć pomocy. Ważne jest m.in. wsparcie rodziny, która pomaga w leczeniu.
Czy wizyta u urologa wciąż jest uważana za jedną z najbardziej wstydliwych?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Ja tego nie zauważam. Nie ma lekarza, do którego pacjent idzie bez chociażby minimalnego dyskomfortu. To normalne.
A jakie są możliwości leczenia w Olsztynie?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Są tu dwa ośrodki urologiczne – to oddział w Miejskim Szpitalu Zespolonym i nasza Klinika Urologii, która jest na etapie tworzenia. Ma dwa lata. Muszę obecnie przyznać, że dwa centra urologiczne to wcale nie jest za dużo jak na Olsztyn. Pacjentów jest naprawdę wielu. Nasza Klinika znajduje się w fazie intensywnego rozwoju, jest to również związane z tym, że jesteśmy placówką kliniczną Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Z moich obserwacji wynika, że młodzi lekarze chętnie wybierają urologię jako swoją specjalizację. ale nie zawsze znajdują miejsce na tych konkretnych oddziałach w późniejszym zawodowym życiu.
Istniejecie od niemal dwóch lat. Co do tej pory udało się osiągnąć? Co jeszcze planujecie?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Nie za bardzo lubię, ale chyba nauczyłem się chwalić [śmiech]. Myślę, że mamy czym. Naszą Klinikę postrzegam jako centrum, mogące wnieść dużo dobrego w lokalnej medycynie. Wprowadzamy metody, które są zarazem nowoczesne i pionierskie – i to w skali światowej. To operacje mało inwazyjne, narzędziami laparoskopowymi, z dostępu przez pojedynczy port, wprowadzony do ciała przez półtora centymetrowe nacięcie skóry – kolokwialnie mówiąc – przez dziurkę od klucza. Mamy na koncie – jeśli chodzi o różnorodność – chyba najwięcej tego typu zabiegów w świecie. Te techniki operacyjne nieuchronnie wydają się być przyszłością medycyny. Pacjenci po zabiegu chcą mieć jak najmniejszą bliznę i jak najszybciej dochodzić do zdrowia. Tak samo było początkowo z laparoskopią. Kilkanaście lat temu operacje przez pojedynczy port zaczęły być wykonywane w Japonii, a potem w Indiach, a od 2009 roku wykonuje się je również w Polsce. Ten trend w ostatnich 5 latach trochę przygasł, bo nie ma odpowiedniego instrumentarium, dlatego operacje są po prostu trudniejsze. Już wyjaśniam dokładnie o co chodzi. W tym pojedynczym porcie musi zmieścić się kilka narzędzi, o sumarycznej średnicy większej, niż nacięcie skórne. Małe pole operacyjne czyni zabieg bardziej męczącym dla chirurga. Operujemy choroby układu moczowego, które leczy się z dostępu przez pęcherz moczowy, np. różnego rodzaju przetoki moczowe. W tym czujemy się pionierami. Klinika ma specjalistów, który są w tej dziedzinie jednymi z najbardziej doświadczonych w Polsce i – śmiało można powiedzieć – również w Europie. Faktem jest, że to zabiegi wymagające i męczące. Na szczęście Amerykanie, przekonani do chirurgii miniinwazyjnej, skonstruowali specjalną platformę do operacji robotowych przez pojedynczy port, czyli rurkę, która przechodzi do wnętrza ciała po niewielkim nacięciu skóry. Od ok. 10 miesięcy w USA wykonano już setki takich operacji. Jednak na takiego robota w Polsce, mimo najlepszych chęci, trzeba jeszcze poczekać. Niemniej, od tego nie ma ucieczki, tak samo, jak kiedyś od laparoskopii. Jestem jednak zawodowym optymistą i jeżeli pojawi się taka możliwość, postaramy się być gotowi na ten krok.
Czy to możliwe, żeby roboty zastąpiły kiedyś lekarzy?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Nie wiem, ale w medycynie wszystko jest możliwe. Dzisiaj robot to tylko instrument do pomocy. W trakcie operacji eliminuje np. drżenie ludzkich rąk. Robot ma giętkie końcówki, których ruchy są płynniejsze niż ruchy człowieka. Zwiększa to precyzję operacji. Należy dodać, że robotem operuje się w powiększeniu, mając obraz trójwymiarowy. Taka technologia musi być droga. A wszystko dla szeroko rozumianego dobra pacjenta.
Co jeszcze może przynieść nam przyszłość?
Dr hab. n. med. Marek Roslan: Mam jeszcze takie marzenie, żeby Olsztyn wzorem Melbourne, stał się miastem przyjaznym kobietom. Chodzi o to, żeby powstały takie stałe punkty, coś w rodzaju małych, estetycznych pawilonów, jednakowo wyglądających i odpowiednio wyposażonych, zaznaczonych np. na planie miasta, tak żeby można je było łatwo zlokalizować. Mogłyby z nich korzystać kobiety, które z różnych powodów – np. parć naglących – muszą szybko pójść do toalety, a krępują się korzystać z toalet w restauracjach albo sklepach. Wbrew pozorom, takie potrzeby ma coraz liczniejsza grupa kobiet, dowodem niech będą kolejki na stacjach benzynowych do toalety żeńskiej. W środku znajdowałyby się też m.in. środki czystości i materiały higieny osobistej. To raczej nie jest drogie rozwiązanie, a Olsztyn mógłby stać się miastem, które sprzyja pokonywaniu barier, tak jak niegdyś pozwoliło Józefowi Schmidtowi, jako pierwszemu w świecie, pokonać w trójskoku granicę 17 metrów.